Coming back to London after 2 weeks is the weirdest feeling ever. I mean it’s sooo different from Poland. Despite being sad that I have to leave everyone behind, my home is in London now. And there’s nothing better than coming back home.
With coming back home come responsibilities. Holy cauliflower cactus (yes I’m using a cactus so that I won’t offend anyone by using „Jesus”), I don’t know how long I can complain but shit is real.
I’ve spent around 6 hours on my phone trying to clear up the situation with my electricity and gas bills, all thanks to the lovely Scottish accent of the lady on the helpline.
However, I’m doing some spring cleaning yaay (please tell me I’m not the only one that actually loves cleaning) and I feel cleaning my flat makes my life somehow more organized.
With the responsibilities comes my first real brief at LCF. I’m more freaked out than excited because we are working for the V&A museum in London. We have to create a promotional time based piece for their newest exhibition „Undressed”, which truly isn’t very exciting so the job is hard (tbh call me weird but I would rather have seen an exhibition on fetish lingerie than Victorian crinolines).
So how’s your life and your responsibilities in your „adult” life?
Wracanie do Londynu po dwóch tygodniach jest super dziwne. Polska jest tak inna od Londynu, w wyglądzie ale też w całej atmosferze miasta. Wysiadłam z metra i nagle jakoś tak dziwnie się poczułam. Pomimo tego, że było mi smutno zostawić wszystkich w Warszawie, mój dom jest w Londynie. I nie ma nic lepszego niż powrót do domu.
Z moim powrotem pojawiło się coraz więcej obowiązków. Nie wiem jak długo jeszcze będę narzekać ale na serio mam jedynie coraz więcej i więcej obowiązków.
Ostatnio spędziłam 6 godzin na telefonie próbując wyjaśnić sytuację z moimi rachunkami za prąd i gaz, wszystko dzięki Pani na infolinii z bardzo mocnym szkockim akcentem.
Na szczęście mój powrót zmobilizował mnie do wiosennych porządków hihi (proszę powiedzcie mi, że nie jestem jedyną osobą, która kocha sprzątać) i mam wrażenie, że sprzątanie mieszkania porządkuje mi wszystko w głowie.
Do obowiązków dochodzi mój pierwszy prawdziwy projekt w LCF. Jestem bardziej przerażona niż podekscytowana ponieważ w tym semestrze tworzymy projekt dla muzeum V&A w Londynie. Będziemy tworzyć projekt promocyjny (jakiś film, występ itp.) dla ich najnowszej wystawy „Undressed”, która szczerze nie jest ciekawa, więc zadanie jest trudne (szczerze wolałabym wystawę na temat bielizny związanej z fetyszami niż krynolin Wiktoriańskich).
Jak tam wasze obowiązki? Pocieszcie mnie proszę, że nie tylko u mnie tak jest.
COAT – Topshop
SHIRT – Urban Outfitters
TOP – DealSale
BRA – Gruba Nicia Szyte
JEANS – Ragged Priest
SHOES – Vagabond
Zdjecia, perfekcyjne
Wspaniała stylizacja 🙂 Pozdrawiam!!
Cudowna stylizacja! Uwielbiamy twojego snapchata i czekamy na następny post <3
Nie jesteś jedyna ;D Uwielbiam porządki, ale tylko w moim własnym pokoju. Mogę spędzać godziny na jego sprzątaniu.
A w stylizacji się zakochałam! I ta sceneria ♥
Bardzo orginalna stylizacja, podoba mi się! Ja też mam teraz na głowie masę obowiązków, ale pociesza mnie myśl, że masz podobnie haha 🙂
Pozdrawiam
victooriamadeleine.blogspot.com
Idealny outfit <3 nie tylko Ty kochasz wiosenne porządki, sprawiają, że wszystko Ci się układa hihi, zapewne u Ciebie świetna pogoda, co widać po zdjęciach
Pozdrawiam! :*
Uwielbiam twoje stylizacje, jesteś moją inspiracją hihi
Świetne zdjęcia i chyba sama będę musiała się wziąć za sprzątanie i może w końcu zamówię nowe meble (miałam w grudniu)
Sprzątam mieszkanie bo wiem, że tylko wtedy jakoś ogarnę wszystkie obowiązki i będę mieć life together haha Świetna stylizacja a w spodniach się zakochałam :p Trzymaj sie Berry xoxo
Cześć , nie martw się nie jesteś jedyna tez kocham sprzatać pokój ( jest to dla mnie wyluzowanie się lub uspokojenie ). A jeśli chodzi o projekt nie martw się jesteś niesamowita i na pewno świetnie ci wyjdzie.♥
Nie martw sie, dasz radę! Zapewniam cię, ze ten projekt super ci wyjdzie 😉
Ta stylizacja i te Londyńskie uliczki – WOW <3
Zapraszam: Mój blog